Literatura kobieca, niesłusznie utożsamiana często z romansami, zdecydowanie zajmuje najmniej miejsca w mojej biblioteczce. Sama jestem kobietą i wiem, że przedstawicielki mojej płci nie czytają tylko romansów. Jednak ponieważ na co dzień pracuje w miejscu pełnym książek, gdzie obowiązują pewne nazwy, określenia, ściślej mówiąc tytulatura, tudzież po prostu system haseł służący usystematyzowaniu i zachowaniu porządku w miejscu, w którym książki są dosłownie wszędzie (no dobra, może nie tak dosłownie, ale tak one są wszędzie). Dlatego też starając się zachować na blogu porządek, również używam i będę używać pewnych haseł, co by to wszystko trzymać w ryzach i aby Wam drodzy Czytelnicy łatwo było się po tej mojej blogowej przestrzeni poruszać.
Wracając zatem do literatury kobiecej, jak już wspomniałam, raczej sięgam po nią rzadko. Oczywiście jednocześnie starając się nie ograniczać swoich horyzontów czytelniczych, zdarza mi się w stronę półki z literaturą kobiecą zerkać, czasami zatrzymuje wzrok na dłuższą chwilę, gdyż dostrzegam obiekt potencjalnie interesujący. Wówczas bez skrępowania już, odważnie podążam do tej półki, co to rzadko podchodzę i wyciągam z niej takie oto perełki jak Cień burzowych chmur autorstwa Edyty Świętek.