poniedziałek, 23 stycznia 2017

#13 ŚWIATŁO, KTÓREGO NIE WIDAĆ, ANTHONY DOERR


 
Światło, którego nie widać autorstwa Anthony'ego Doerra to jedna z tych książek, które odkładasz, bo musisz, a później przez cały dzień oczekujesz momentu, kiedy będziesz mógł do niej powrócić. Owe powroty są niesamowite. Otwierasz na ostatniej przeczytanej stronie i kontynuujesz, czas się zatrzymuje, a wszystko inne przestaje się liczyć. Przeciągałam czytanie tej powieści do granic, tak bardzo nie chciałam rozstawać się z tą historią i jej bohaterami. W powieści Anthony'ego Doerra niezwykle ciekawym elementem było dla mnie odkrywanie otaczającego świata przez niewidomą dziewczynkę. Marie zabrała mnie do zupełnie nowej rzeczywistości. Pokazała na nowo, to co dotąd wydawało mi się znane. Miałam przyjemność przez pewien czas pracować z osobami niewidomymi i bardzo je podziwiam. Nauczyłam się, że my widzący możemy się od nich wiele nauczyć, między innymi inaczej postrzegać świat. Nie tylko patrzeć, ale słuchać i czuć. Do podobnych wniosków dochodzimy, poznając dwunastoletnią Marie.

Historia stworzona przez Doerra, choć fikcyjna jest niezwykle wiarygodna. Niezwykle ważne, aby autor był wiarygodny, abyśmy czytając powieść, pomyśleli sobie — ja mu wierzę, przekonał mnie. Przed lekturą Światła, którego nie widać, Anthony Doerr był dla mnie nazwiskiem nieznanym. Dziś ufam mu na tyle, że bardzo chętnie zupełnie w ciemno kupię jego kolejną powieść.
 


Światło którego nie widać, to wyjątkowa literacka podróż, przez którą prowadzi nas dwoje głównych bohaterów: dwunastoletnia Marie-Lourie i jej rówieśnik Werner. Nie znają się, pochodzą z dwóch różnych miejsc, ale pewnego dnia ich losy się splatają. Marie-Lourie poznajemy, gdy w wieku sześciu lat traci wzrok. Wernera, gdy podczas jednej z zabaw w sierocińcu odkrywa niezwykłe zdolności i staje się specjalistą od nadajników radiowych różnego typu. Poznajemy ich losy rozdział po rozdziale, na zmianę, przeskakując strona po stronie. Jesteśmy z nimi w najtrudniejszych momentach ich życia i wspólnie podejmujemy kluczowe decyzje.

Anthony Doerr stworzył niezwykłą opowieść o relacjach międzyludzkich w trudnych i sprzyjających zerwaniu więzi czasach. Znajdziemy tu zatem wyjątkową relację ojciec-córka oraz brat-siostra. Relacje pełne determinacji, wiary, nadziei oraz wszelkich odcieni miłości. Na pierwszym planie doświadczymy niezwykłej troski ojca budującego makietę miasta dla niewidomej córki, aby mogła się bezpiecznie po nim poruszać, a w razie niebezpieczeństwa ukryć. Z drugiej strony poruszająca relacja Wernera i jego młodszej siostry. Chłopak, chcąc zapewnić jej dobre życie, wstępuje w szeregi młodzieżowych oddziałów niemieckiej armii, nie interesuje go ideologia Hitlera, chce tylko się wykształcić, zajmować radiami i zapewnić siostrze bezpieczne życie. W jednym i drugim przypadku doświadczymy rozłąki wypełnionej tęsknotą, wiarą i oczekiwaniem powrotu.

Światło, którego nie widać, to historia tak piękna i mądra, że aż brak mi słów, aby to wszystko opisać, niczego nie pomijając, a jednocześnie nie zdradzając zbyt wiele fabuły, by nie odbierać Wam przyjemności samodzielnego wchodzenie w tę historię i poznawania jej bohaterów, nie tylko tych pierwszo, ale także drugo i trzecioplanowych, bo każda postać w tej powieści jest wartym poznania, wielowymiarowym elementem tej niezwykłej, stworzonej przez Doerra układanki.
 
 
Powieść jest opowieścią wyjątkowo emocjonalną. Znajdziemy tu niezwykle gorzkie fragmenty, zrównoważone przebłyskami słońca i nadzieją na nadejście lepszych dni, choć nie dla wszystkich one nadejdą. Zarówno Maria, jak i Werner to bohaterowie niezwykle mądrzy mimo swojego młodego wieku, ale też bardzo zdeterminowani, oboje mają marzenia, kochają naukę. Oddaleni o setki kilometrów, żyją, nie mając pojęcia o swoim istnieniu, połączeni przez radio, choć o tym nie wiedzą, w końcu ich losy splatają się w najbardziej nieodpowiednim momencie, a mimo to moment ich spotkania jest nadzwyczajny, wręcz magiczny. Nam czytelnikom pozostaje tylko domyślać się, jak potoczyłyby się ich wspólne losy w innym miejscu, w innym czasie.

Światło, którego nie widać dogłębnie mnie poruszyło, wywołało najprawdziwsze emocje. Jeśli wstydzicie się ronić łzy w środkach komunikacji miejskiej, polecam zaszyć się z tą książką w Waszej książkowej samotni, gdzie spokojnie i w skupieniu będziecie mogli oddać się czytelniczemu oczyszczeniu. Im więcej stron pokonacie, tym bardziej będziecie niespokojni o los Marii, Wernera i to, że ta historia dobiegnie kiedyś końca. Szczerze i ze spokojnym sumieniem Wam ją polecam, jednocześnie przyznając, że to jedna z najlepszych powieści, jakie w moim prawie trzydziestoletnim życiu udało mi się przeczytać.

12 komentarzy:

  1. Ciekawa fabuła. Zapiszę sobie na później. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia!
    Książka przede mną, ale już niedługo się za nią biorę

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zastanawiałem się, jaką książkę teraz przeczytam. Już wiem!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. czytać więcej to jedno z moich postanowień noworocznych:) mam nadzieję, że uda mi się je realizować przez cały rok.

    OdpowiedzUsuń
  5. czytalam, swietna ksiazka, absolutnie warta przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam szczerze, że nie do końca ciągnie mnie do tej powieści, ale napisałaś o niej w taki sposób, iż zaczynam się uginać. Bardzo możliwe, że zmienię zdanie...

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja jeszcze nie słyszałam o tej książce!? Muszę koniecznie nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też jestem w szoku, że dopiero pierwszy raz słyszę o tej książki. Z Twojej recenzji wynika, że jest niesamowita, na pewno po nią sięgnę.
    /Pozdrawiam,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przypominam sobie, żebym czytała książkę, w której bohater byłby niewidomy. Brakuje mi poruszających lektur, dlatego jeśli natrafię na nią w bibliotece, to na pewno po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń